PRZEGLĄD POMADEK W ODCIENIU MAUVE

2/10/2022

Nuda, monotonia, kolorystyczna stabilizacja. Odcień mauve jest bezapelacyjnie moim ulubionym i nawet jeśli próbowałabym to ukryć, nie jestem w stanie - w mojej kosmetyczce wszystkie pomadki mają zbliżoną kolorystykę do tego brudnego różu. Mam kilka czerwieni, taka klasyka na wszelki wypadek, parę razy nawet zaszalałam z nudziakami, ale po pierwszym swatchu i próbie generalnej na ustach, wszystkie wylądowały w szufladzie. Zachwycam się zawsze, gdy widzę u innych kobiet jasne naturalne kolory na ustach (takie karmelowe, budyniowe), wygląda to obłędnie! Jednak coś w tym kolorze nie współgra z moją barwą ust, nie wygląda to dobrze. Jest mi przykro, a mój żal od czasu do czasu osładzam nową pomadką nude mając nadzieję, że kiedyś spojrzę w lustro i powiem "wow!", a póki co pozostaję wierną fanką ciemnego różu. 

To choroba, widzę "mauve" na opakowaniu i wiem, że nie wyjdę z drogerii, nie zamknę katalogu, nie wyłączę strony drogerii internetowej dopóki nie zapełnię tej pustki w koszyku :) A z tego przyjemnego uzależnienia zrobiłam pożytek i przygotowałam dla Was szybkie zestawienie mojej skromnej kolekcji. 

 
Jestem fanką matowych pomadek, ale bardzo nie lubię, gdy produkt podkreśla suche skórki, gdy się roluje, gdy efekt końcowy wygląda jak zastygnięte wapno. Często matowe pomadki sprawiają wrażenie suchych, pozbawionych właściwości pielęgnacyjnych. A ja od matowej pomadki oczekuję kremowej konsystencji, trwałości, ale i tego satynowego wykończenia. Rozumiecie o co mi chodzi? :) Z matową pomadką jest jak z matującym podkładem - ma być jedwabiście głądko, satynowo a jednocześnie zdrowo i promiennie, bez maski.
 
Ale nie samym matem człowiek żyje :) Od jakiegoś czasu dojrzewam do jedwabistych, kremowych konsystencji. Dostrzegam coraz więcej plusów - zdrowy wygląd ust, wyeksponowanie ich jędrności. Usta wyglądają na takie hmm zdrowe, pełne blasku. No lubię ten efekt! 



Pamiętacie swoją pierwszą pomadkę do ust? Ja pamiętam doskonale! Pomijając oczywiście owocowe błyszczyki z brokatem w sztyfcie z kulką, które były kosmetykiem wszechczasów (moi rówieśnicy wiedzą o czym mówię) i mini "próbki" Oriflame, moim pierwszym poważnym mazidłem była pomadka Maybelline z serii color sensational w odcieniu 250 MYSTIC MAUVE ❤

Ale fajnie po tylu latach przypomnieć sobie o jej istnieniu, poczuć ten charakterystyczny zapach, niesamowicie kremową konsystencję i nadal z taką miłością zachwycać się tym kolorem! To chyba mój ulubiony odcień z ałej kolekcji - na zdjęciu poniżej to numer  jeden w zestawieniu. 

Z kolei przedotstania pozycja to mój najnowszy nabytek AVON - ultramatowa pomadka w odcieniu TEMPTING MAUVE, która na zdjęciu wygląda dziwnie pomidorowo... Natomiast na ustach przy połączeniu z moją czerwienią wargową wygląda zjawiskowo! Jest mocno wyrazista, ale taka wyważona, chłodna. I zebrała jak dotychczas najwięcej komplementów :)

 
Z matowymi błyszczykami w moim ulubionym kolorze, jakie wpadły ostatnio w moje ręce już niestety nie jest tak kolorowo. Wybór padł na markę Wibo i Lovely. Początkowo byłam bardzo zadowolona, kolor ładnie prezentował się na ustach (pisałam o tym TUTAJ), ale z czasem użytkowania odczułam, że produkty przesuszają usta i nawet gdy są zamknięte, tracą swoją "mokrą" konsystencję, jakby wysuszają się przy każdej aplikacji i nawet, jeśli pozostają nie otwarte. Poza tym lubią podkreślać niedoskonałości. Nie są to produkty, które kupiłabym po raz drugi, ale nie zniechęcam się. Pamiętam matowe pomadki w formie błyszczyka z innych firm, którymi byłam oczarowana, muszę tylko poszukać ich odpowiedników w odcieniu mauve :) Tak więc dzisiejszy wpis na pewno będzie miał swoją kontynuację w niedalekiej przyszłości. 
 
Pomadki do moja słabość, zaraz po lakierach do paznokci, więc każdy wpis im poświęcony, każdy swatch, każde zdjęcie produktu to dla mnie ogromna przyjemność z którą chętnie sie z Wami podzielę
 




PROPONOWANE POSTY:

0 komentarze