YANKEE CANDLE SIMPLY HOME
3/23/2014
Po dłuższej
przerwie od aromatów Yankee Candle wracam z czterema nowościami z kolekcji SIMPLY HOME od HomeDelight. Każdy na swój sposób inny, a jednak łączy ich wspólna
cecha – wiosenna świeżość. Dziś poczujemy mieszankę soczystych owoców, chłód
krystalicznej wody, delikatność kwiatów i mocniejsze aromaty tropikalnej wyspy.
W serii SIMPLY HOME znajdziemy sporo bardzo podobnych aromatów zatopionych w
klasycznych woskach Yankee Candle, jednak wyróżnia je intensywność i mocniejsze
nasycenie zapachu. Moim zdaniem są trwalsze i zapach unosi się w powietrzu
dłużej. Czasem wydają się za mocne i nie do zniesienia, ale na szczęście cała
czwórka o której dzisiaj opowiem nie dusi, nie męczy i nie nudzi, a wręcz
przeciwnie uzależnia od siebie :)
CRANBERRY ZEST. Eksplozja owoców żurawiny wzbogacona
skórką pomarańczy. Zapach bardzo ciekawy, nastrajający pozytywna energią. Bukiet bardzo soczystych aromatów, które przypominają mi Mandarin Cranberry. Wszyscy, którzy
znają ten zapach doskonale wiedzą, że najlepszym porównaniem są dla niego
słodko kwaśne cukierki Skittles.
LILAC PETALS. Realistyczny zapach bukietu majowego bzu.
Odpowiednik klasycznego Lilac Blossom. Przez folię wydaje się być lekki, delikatny, świeży, niesłychanie
autentyczny. Myślałam, że będzie doskonałym odzwierciedleniem bukietu bzu zerwanego prosto z
drzewa. Iście wiosennym zapachem. Jednak po rozfoliowaniu czuć okropnie duszący "zapach" tytoniu, zmielonych gałęzi.
CITRUS WATER. Znakomity, realistyczny zapach lemoniady
orzeźwi każdego! Podobny do cytrynek, jakich w świecie Yankee Candle było już
kilka, jednak przebija wszystkie intensywnością. W wosku znajdziemy soczyste,
orzeźwiające nuty, ale również słodycz i coś, co nie każdemu się spodoba…
Owszem zapach jest ciekawy, świeży i wciągający, nie dusi, nie denerwuje, ale
przypomina mi zapach odświeżacza do toalety. Coś w tym musi być, w końcu kostka
w toalecie też zatapiana jest przez strumień wod.
MOONLIT OCEAN. Zapach tropikalnej wyspy nocą, gdzie
mieszają się aromaty kokosa, kwiatów pomarańczy, trawy morskiej oraz ciepłego
słonego powietrza. Wyczuwam w nim mieszankę kilku wosków Yankee Candle. Lekką
goryczkę jesiennego November Rain który momentami robi się duszący, słodkość
kokosowego Black Coconut, mocne akordy męskiego i intrygującego Midsummer’s
Night i niesamowity, dodam, że ostatnio mój ulubiony i bardzo nastrojowy zapach
Oasis. Jest to zapach, którego nie potrafię określić jednym zdaniem. Ma w sobie mnóstwo sprzecznych
aromatów, które łącza się tworząc idealną całość.
12 komentarze