PRZYJACIÓŁKI ORGANIQUE I MYDLANE INSPIRACJE

9/18/2013

Przyjaciółki ORGANIQUE i mydlane inspiracje, czyli twórcza, kreatywna i jakże zabawna wycieczka do Wrocławia, która utkwi w mojej pamięci na bardzo długo. Razem z pozostałymi dziewczynami, z którymi mam przyjemność współpracować z marką Organique zostałyśmy w weekend zaproszone do manufaktury firmy, do Obornik Śląskich pod Wrocławiem. Po raz pierwszy ktoś z zewnątrz miał okazje i możliwość podpatrzeć, jak odbywa się produkcja mydeł, mało tego – same, własnoręcznie mogłyśmy wykonać swoje mydełka. Takiej ilości mydeł, aromatów, barwników i foremek w jednym miejscu nigdy wcześniej nie widziałam :)


Przesympatyczny pan Sylwek (którego z tego miejsca pozdrawiam, bo wiem, ze to czyta :)) bardzo się postarał, wszystko wyjaśnił krok po kroku i towarzyszył nam podczas naszej zabawy w produkcję mydeł. Użyłam słowa zabawa celowo, ponieważ taka praca to dla mnie czyta przyjemność. Z Saurią śmiejemy się, że minęłyśmy się z powołaniem i gdybyśmy mogły, spędziłybyśmy tam cały dzień. Chociaż… cały dzień to też za mało. Mogłyśmy przebierać w aromatach, dodatkach, barwnikach do woli, a wszystko wylewać na formy o bajecznych kształtach, były serduszka mniejsze i większe, były misie, rybki, muszelki, a nawet tabliczki czekolady do których wylałyśmy masę idealnie odzwierciedlającą zapachem naturalną czekoladę, niesamowicie apetyczna kompozycja! Hitem jednak były dla mnie prostokątne formy, które przypominają klasyczną kostkę mydła. Nie byłoby w tym nic dziwnego i nadzwyczajnego, gdyby nie dodatki – wiórki kolorowe, różowe, białe, czarne, czy seledynowe, kostki, serduszka, spirale żelowe i wiele, wiele innych, które dowolnie możemy mieszać, łączyć i zatapiać w płynnej masie, z której po zastygnięciu powstają mydełka.


Gdybym lepiej przygotowała się do pracy, wróciłabym pewnie z przezroczystym mydełkiem, z zatopionymi serduszkami i w białym kolorze i fioletowo różowym brokatem, albo nie – marzę o kokosowym mydełku w kształcie rybki i o truskawkowo czekoladowym, ale jak wiadomo pośpiech nie jest naszym sprzymierzeńcem, chciałyśmy wypróbować wszystkiego, nie mając za dużo czasu na zastanawianie się i planowanie. Może następnym razem :)

Rozpisałam się o najprzyjemniejszej części, a nie wspomniałam jeszcze o fartuszkach, w których wyglądałyśmy, jak rasowe kucharki z kolonijnej stołówki. Bardzo nie modnie, bardzo nie gustownie, ale na pewno zabawnie. Przechodząc jednak do konkretów, mam dla Was długą fotorelację z pobytu w manufakturze ORAGNIQUE. Pobyt w hotelu, spacery po rynku, rozmowy przy kawie i kolacje ominęłam, ponieważ wpis musiałby być zdecydowanie dłuższy. Podzielę go na części, i w kolejnej też opowiem o dwóch ciekawostkach ze świata kosmetyków :)

  
Wszyscy poznali mnie od strony wielkiej testerki peelingów poprzez ich lizanie. Jest to najszybsza i najskuteczniejsza metoda poznania składu kosmetyku, ale dziś obeszło się bez kosztowania – wąchałam, jak chyba każda z nas wszystkie aromaty i czekolada zdecydowanie się sprawdziła! Tabliczka mogłaby być nieco grubsza, ponieważ mam wrażenie, że ta za chwilę się złamie. 


I na koniec wisienka na torcie, czyli mydełka, które przywiozłam ze sobą do domu. Oczywiście wszystkie własnoręcznie wykonane. Bez rybki wrócić nie mogłam (od dziecka mam taką ksywkę, więc wszystko, co związane z rybkami, związane jest też ze mną:)). Poza rybką przywiozłam najsłodsze truskawkowe usta z brokatem, miętową choinkę, która poczeka na swoje wielkie testowanie do świąt, uroczego misia, czy słodką tabliczkę czekolady.

  
Są też mydełka z moim zdjęciem, którymi każda z nas została obdarowana. Tylko teraz pojawia się pytanie – czy ktoś zechce mydlić swoje ciało moją podobizną?:) Tu pojawiają się wątpliwości, dlatego z dziewczynami wpadłyśmy na pomysł i wymieniłyśmy się swoimi mydełkami, na pamiątkę :) Od dziś, jeśli najdzie mnie taka ochota, mogę myć ręce Saurią, Agatą, czy Beauty&MAC.


PROPONOWANE POSTY:

52 komentarze